w ciąży. Musiał ją szybko odwieźć do lekarza. - Miałem świadomość, że łamię przepisy, ale czasami nie da się inaczej. Prosiliśmy urzędników, by wyznaczyli specjalne miejsca do parkowania, ale urzędników to nie obchodzi. Trudno tak żyć - tłumaczy Łuczak. <br>A odkąd Kaziński wydał wojnę właścicielom psów, jest jeszcze trudniej. Od dawna do szewskiej pasji doprowadzali go sąsiedzi przyprowadzający swoje psy, by załatwiały się pod jego domem. Choć, jak podkreśla, kocha zwierzęta, nie kocha tych, którzy mają w nosie jego dom, ogród i jego prawo do czystego trawnika. Krótko mówiąc: psy - tak, psie kupy - nie. <br>W walce ze śmierdzącym problemem znów sięgnął po prawo. Przepisy