jak wryty.<br>Plaża nie była już jego. Ktoś mu ją ukradł.<br>Koc w brązowo-rudą kratę, idiotyczna parasolka z falbanką, biała płócienna torba, zeszyt, książka, blok techniczny; na krzaku suszył się ręcznik. I dziewczyńskie - niech to szlag trafi - majtki.<br>Oblała go fala wściekłości. Przemożne pragnienie zebrania całego majdanu, owinięcia w szkaradny kocyk - nienawidził niemowlęcych kołderek, infantylnych parasolek, zalotnych kokard, kolorowej babskiej bielizny - i wrzucenia szkaradzieństwa do wody.<br>Schylił się i szarpnął koc.<br>Gwałtowny ruch rozhuśtał parasolkę, kołysała się wdzięcznie i niezdecydowanie w lewo i w prawo, szurnął nogą, jakby odrzucał padalca. Blok frunął w górę pierwszą cienką kartką okładki, zwinęła się