jednakowoż, że dobrzy kucharze to koneserzy niewieścich wdzięków, ale tezy odwrotnej bałbym się już bronić. Wiem to po sobie.<br>Kilkanaście zakopiańskich lokali należy do przedsiębiorczych <orig>bizneswomans</> - m. in. uwielbiany przeze mnie "Dworek Bawarski", "Obrochtówka" czy też "Bąk". Dzięki Bogu, baby do kuchni się nie pchają, wolą bowiem rozkazywać i liczyć szmal (stąd współczucie moich przyjaciół), na kuchennym posterunku stawiając mężczyzn - toreadorów smaku. I choć Zakopane to nie Sewilla, a ja nie jestem byczkiem Fernando, byłem uczestnikiem niezłej corridy w restauracji "Litwor" w wykonaniu <foreign>torreros</> ze stajni <orig>seniory</> Chechlińskiej.<br>Tam, gdzie się znajdowałem, było całkiem ciemno, choć słyszałem na zewnątrz gwar gawiedzi