nigdy nie brał, więc pośpiesznie pożegnał się z sąsiadami. Davis rozbrzmiewał chyba do rana. Balanga jak każda inna, we Francji, w Warszawie. Powszechność <orig>najebki</>. <br>Wcześnie rano wyszedł na ulicę. Przed dworcem, na poboczu jezdni łachmaniarze osłaniają się szmatami i coś kombinują. Przyglądał się zaciekawiony, aż nagle zrozumiał. <br>Pod osłoną brudnych szmat rozwijali zużyte kawałki folii aluminiowej. Dobrze to znał. Kładli resztki grudek ciemnej heroiny, podpalali i wciągali dym do płuc przez krótkie rurki. Zahipnotyzowało go. To, co on i koledzy czynili zawsze w ukryciu, we wnętrzach domów, ewentualnie pośpiesznie, po kryjomu na tylnych siedzeniach autobusów, ci tutaj robili na środku ulicy