obojętnie.</><br><who1>Z Liceum im. Żmichowskiej trafiła pani do Szymanowa, do szkoły prowadzonej przez siostry zakonne. Nie narzekała pani na reżim?</><br><who2>- Że się trzeba rano pomodlić? Przychodzili chłopcy, tańczyliśmy, były zabawy. Był teatr. Wszystko w cudownym pałacu, w pięknym parku. Kiedyś nawet sprowadziłam kino - ale siostry zobaczyły "Cenę strachu" i przeżyły szok, więcej kina nie było. Opiekowały się nami wspaniałe siostry: matka przełożona - księżna Sapieżanka, moja wychowawczyni, siostra Anuncjata - z domu Strasburgerówna, zresztą jakaś bliska krewna Karola Strasburgera. Pośród moich koleżanek - Elżbieta Zamoyska, córka ordynata, Elżbieta Turowicz - córka Jerzego Turowicza, Marysia Osterwianka - córka Osterwy. Na Boga! Jak mogło być źle?</><br><who1>Nie denerwowało