niezależność, oznajmiłem publicznie, że pragnę być pochłonięty przez to niemiasto, w którym od rana do nocy dzień w dzień od setek lat grany jest ten sam anonimowy, hałaśliwy melodramat masek. Uczestniczy w nim madrygalista Gabrieli, malarz Byczkowski, poeta Pound, autor Hadriana VII, kompozytor Strawiński, gwiazdy srebrnego ekranu, nieprzebrana międzynarodowa banda szpetnych turystów i mętnych globtroterów.<br>W innych czasach przybyłbym z podobnym zamiarem do Babilonu lub do Bizancjum. Dziś takich miast nie ma. Nawet Londyn, który jeszcze dla Rimbauda stanowił zagadkę i tajemnicę, jest teraz skorupą, z której dawno wyparowało życie. Wenecja jest makietą, dziecinnym modelem naszej agonii. Dziś nie ma wyboru