po wszystkim. W tę czy w tamtą stronę. Nie bał się, możliwość śmierci dopuszczał tylko teoretycznie - w końcu, był w rękach fachowców. Ale chciał, żeby wszystkie te żenujące czynności, które trzeba wykonać przy ubezwłasnowolnionym chorym, odbyły się bez udziału jego świadomości. Jednak nie da się zemdleć na zawołanie. Przebieranie w szpitalną, miejscami podartą piżamę, nerwowe szukanie żyły, polecenia wydawane przytłumionym głosem. Kroplówka, cewnik, basen. Jeden zastrzyk, drugi. Krew do analizy, ciśnienie, puls. EKG. I nagle, już po tym wszystkim - cisza. Otworzył oczy.<br>Pochylał się nad nim Robert Jaworski, za rękę trzymała go wysoka, ładna pielęgniarka. Zauważył, że pod kitlem niewiele miała