lewicowego "Wyzwolenia": Julian Poniatowski i Kazimierz Bagiński. Zażądali widzenia z redaktorem Antonim Sadzewiczem (wsławił on się też sformułowaniem: "rząd nierządu", za co wytoczono mu proces), a następnie weszli do gabinetu, zamknęli drzwi i wyciągnęli gazetę, pytając, czy jest on autorem owego artykułu. Gdy potwierdził, jeden oświadczył, że uważa go za szuję,- a drugi czynnie znieważył, to znaczy spoliczkował. Potem obaj -opuścili redakcję i dopiero wówczas redaktor posłał za nimi woźnych, by ich zatrzymali. Posłowie zagrozili, że będą strzelać i całe zajście skończyło się na komisariacie, gdzie spisano protokół.<br>W jakiś czas później "Czas" (1921, nr 287) powrócił do tego incydentu, jako