Świętym wychwalanym w filmie jest nie tylko tytułowy Karol Wojtyła, lecz także cały naród polski. My, naród, zbiorowo ratujemy Żydów, na obiadach u Hansa Franka wygłaszamy ustami kapłanów przemówienia broniące przed mordami żydowskie dzieci, przygotowujemy im aryjskie dokumenty itd., itp. Nikt nie zdradza, nikt nie donosi, szmalcownicy, tchórze czy zwyczajne szuje nie istnieją. Gestapowcy z powietrza (bo przecież nie od szlachetnych Polaków) dowiadują się, gdzie ukrywa się żydowska rodzina Klugerów. I okrutnie ich zabijają. A Polacy z bólem serca to obserwują, solidaryzując się w cierpieniu, bezsilnie kruszą w rękach kawałki szkła. Ładny to obraz, ale dla kogoś, kto przeczytał choć jedno