Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
szarym szuranie i postękiwanie, pod drzwiami kuchni złocił się promień naftowego światła. Z komory wyszła gospodyni, źle spojrzała na Jassmonta; obchodziła izby i stawiała na noc pułapki na myszy.
Na niebie granatowym jak osmolony garnek pękały niemo gwiazdy. Niebo, jak się zdarza po wódce, zdawało się pędzić. Na dróżce wysypanej szutrem migotały płomyki. Powietrze głęboko i obficie wchodziło do płuc, w płucach błogo ciążyło. Nów, posępny. Mroczno i obco, ale chciało się iść. Skąpa, okupacyjna, popielatoszara posoka światła złuszczała tu i ówdzie drzewa; płoty, budynki wypływały z konturów. Szedł opłotkami, na pamięć, ulicą wolał nie ryzykować, było już po godzinie policyjnej
szarym szuranie i postękiwanie, pod drzwiami kuchni złocił się promień naftowego światła. Z komory wyszła gospodyni, źle spojrzała na Jassmonta; obchodziła izby i stawiała na noc pułapki na myszy. <br>Na niebie granatowym jak osmolony garnek pękały niemo gwiazdy. Niebo, jak się zdarza po wódce, zdawało się pędzić. Na dróżce wysypanej szutrem migotały płomyki. Powietrze głęboko i obficie wchodziło do płuc, w płucach błogo ciążyło. Nów, posępny. Mroczno i obco, ale chciało się iść. Skąpa, okupacyjna, popielatoszara posoka światła złuszczała tu i ówdzie drzewa; płoty, budynki wypływały z konturów. Szedł opłotkami, na pamięć, ulicą wolał nie ryzykować, było już po godzinie policyjnej
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego