teorii przez artystów i krytyków, co innego próba zastosowania jej w teatralnej praktyce. Koncepcja groteski, fascynująca czytelników Przedmowy śmiałością estetycznej akceptacji brzydoty, widzów raziła jako rzecz wulgarna, gwałcąca zasady dobrego smaku. Król był sprośny i pijany, język wulgarny, brudna karczma; obdarta (w teorii, bo aktorka była nienagannie ubrana) dziewczyna, poczwarny szynkarz. Ta znakomicie nowatorska sztuka oburzała obrazem króla, ulegającego zmysłowym pokusom. Oburzał się nie tylko przysłowiowy mieszczuch, lecz także krytycy, spośród których przynajmniej niektórzy powinni stanąć po tej samej co Hugo stronie barykady.<br>[Dygresja. Niesprawiedliwość krytyki, zarzucającej mu gwałcenie dobrego smaku, Słowacki mógł odczuwać jeszcze boleśniej - bo nie usprawiedliwiała jej żadna