Pani Janina wyszła z domu wyposażona tylko w płaszcz przeciwdeszczowy, zapasowe skarpetki i trochę jedzenia. Marek Grocholski w reportażu pt. "Byłam w rękach Boga" ("Tygodnik Podhalański" 31/1997) precyzuje, że w małej torebce przytroczonej do pasa znajdowały się: 2 bułki, 2 kawałki żółtego sera, 1 jajko, 2 pomidory, 10 moreli, tabliczka czekolady.<br>Idźmy teraz śladem pani Janiny; zgodnie z tym, co sama opowiedziała reporterowi.<br>Tego dnia coś mnie niosło jak na skrzydłach... - opowiada starsza pani. Była na Trzydniowiańskim Wierchu, ale postanowiła iść dalej i wyżej. Noc spędziła na grani Ornaku, a zatem szła prawdopodobnie trasą: Trzydniowiański Wierch, Kończysta nad Jarząbczą, Starorobociański Wierch