odwołujące się do poobiedniej melancholii widzów. Poniósł temat dziewczynę, tętniły określenia specjalistyczne, w których lubują się autorzy felietonów o sztuce, określenia w rodzaju "peinture de la matievre... collage... assemblage", i co Basia wypowiedziała takie słowo, to mąż jej, uważnie w nią wpatrzony, drgał leciutko, jakby mu nagle niewygodnie się na taborecie robiło. Spostrzegła to widocznie Basia, bo o malarstwie dawnym zaczęła mówić, rodzajowość chwaliła, mięsistość materii, szczegółów, obyczaju, i kiedy tylko mogła, to tytułów oryginalnych używała, uznając zapewne, że polskie nazwy mogą być znane Wiatorowi, i muszę przyznać, że taktyka dziewczyny była niezła, kiedy zaczęła mówić o obrazie Breughla De Val