Typ tekstu: Książka
Autor: Krawczyk Piotr
Tytuł: Plamka światła
Rok: 1997
czas
przecież płynie.
Sądzę, że jeśli chodzi o naturę naszego sprzysiężenia, o jego
esencję, doskonale nawiązywaliśmy do tej naszej świętej księgi
młodości. Tyle że wszyscy byliśmy Polakami. Polakami rzuconymi w kipiel
tego niebywałego miasta.



Siedzieli przy stole w kuchni i popijali kawę. Ewa podkurczyła nogi i
lekko odchyliła się na taborecie. Swoim zwyczajem bawiła się łyżeczką,
suwając jej krawędzią po liniach kratki, którą pokryta była cerata.
Ileż razy robiła to wcześniej, siedząc w tym samym miejscu, tak jak
teraz wodząc nad ranem łyżeczką po tych samych liniach. Tworząc coraz
to nowe kombinacje geometryczne. Kiedyś towarzyszył temu śmiech, gwar,
rozmowy. Nadranny, nieco
czas<br>przecież płynie.<br> Sądzę, że jeśli chodzi o naturę naszego sprzysiężenia, o jego<br>esencję, doskonale nawiązywaliśmy do tej naszej świętej księgi<br>młodości. Tyle że wszyscy byliśmy Polakami. Polakami rzuconymi w kipiel<br>tego niebywałego miasta.<br><br>&lt;gap&gt;<br><br> Siedzieli przy stole w kuchni i popijali kawę. Ewa podkurczyła nogi i<br>lekko odchyliła się na taborecie. Swoim zwyczajem bawiła się łyżeczką,<br>suwając jej krawędzią po liniach kratki, którą pokryta była cerata.<br>Ileż razy robiła to wcześniej, siedząc w tym samym miejscu, tak jak<br>teraz wodząc nad ranem łyżeczką po tych samych liniach. Tworząc coraz<br>to nowe kombinacje geometryczne. Kiedyś towarzyszył temu śmiech, gwar,<br>rozmowy. Nadranny, nieco
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego