rakuski gród Retz. <br>- A więc to nie zamachy - zrobił drwiącą minę Szarlej - lecz śmierć dla husytów nieledwie naturalna! <br>- Nie całkiem. Toż mówię, że i jeden i drugi zmarli jakiś czas po zranieniu. Może by się wylizali? Gdyby im kto, powiedzmy, trutki nie podał? Dziwny to, przyznacie, zbieg okoliczności: dwaj wielcy taborscy wodzowie, obaj spadkobiercy Żiżki, umierają jeden po drugim, w odstępie ledwo miesiąca... <br>- Dla Taboru sroga szkoda - wtrącił Velek Chrasticky. - A dla wrogów naszych korzyść wielka, tak wielka, że już wcześniej były podejrzenia... A teraz, po rewelacjach młodego pana Bielawy, rzecz mus do końca wyjaśnić. Dokładnie wyświetlić.<br>- Jasne - kiwnął głową Szarlej