Typ tekstu: Książka
Autor: Parandowski Jan
Tytuł: Niebo w płomieniach
Rok wydania: 1988
Rok powstania: 1947
miąższ szkarłatny. To warga Teofila. Świadomość
napełnia próżnię jej duszy z łomotem wody puszczonej ze śluzy.
Ten ból - to palce Teofila zaciśnięte na jej ramieniu. Pod stopami ziemia zamienia
się w mgłę i jedynym ratunkiem jest oprzeć się o to ludzkie drzewo, które zaplotło
na niej swe konary i którego tajemnicze życie czuje swym ciałem i rozumie, jakby
już wrosła w jego słoje.
- Filu!
Ten ptasi krzyk cuci czerwcową noc, bliską szaleństwa .
26
Ależ, drogi panie Albinie, jest pan naprawdę przesadny. Ekscelencja pieszczotliwie
gładził głowę brązowego lwa, który od czasów Agenora Goluchowskiego służył wszystkim
namiestnikom za przycisk do papierów i w
miąższ szkarłatny. To warga Teofila. Świadomość <br>napełnia próżnię jej duszy z łomotem wody puszczonej ze śluzy.<br> Ten ból - to palce Teofila zaciśnięte na jej ramieniu. Pod stopami ziemia zamienia <br>się w mgłę i jedynym ratunkiem jest oprzeć się o to ludzkie drzewo, które zaplotło <br>na niej swe konary i którego tajemnicze życie czuje swym ciałem i rozumie, jakby <br>już wrosła w jego słoje.<br> - Filu!<br> Ten ptasi krzyk cuci czerwcową noc, bliską szaleństwa &lt;page nr=296&gt;.<br>26<br> Ależ, drogi panie Albinie, jest pan naprawdę przesadny. Ekscelencja pieszczotliwie <br>gładził głowę brązowego lwa, który od czasów Agenora Goluchowskiego służył wszystkim <br>namiestnikom za przycisk do papierów i w
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego