Typ tekstu: Książka
Autor: Andrzej Czcibor-Piotrowski
Tytuł: Cud w Esfahanie
Rok: 2001
żywy i prężny, a ja objęłam czule głowę zwierzęcia, i odchylona do tyłu, z zamkniętymi oczyma, odjeżdżałam do wyśnionej krainy, poruszając się rytmicznie jak na grzbiecie wierzchowca,
i zadawałam sobie pytanie:
"Gdzie się podziała ta dziewczyna?"
i wiedziałam już, że to owa nieznajoma z sarajewskiego zdjęcia z tym jednym jedynym tajemniczym słowem na ustach,
i powtórzyłam je:
- Marg...
ale echo w odpowiedzi przyniosło mi inne, omr, życie za śmierć, i przestałam myśleć, kołysana na grzbiecie zwierzęcia, czując ciepło, zniewalające i upojne, jego srebrzystego ciała, i zamykałam mocno w dłoni ten jego cudowny róg:
na szczęście...
Zaloty
Blask słońca nie oślepiał oczu
żywy i prężny, a ja objęłam czule głowę zwierzęcia, i odchylona do tyłu, z zamkniętymi oczyma, odjeżdżałam do wyśnionej krainy, poruszając się rytmicznie jak na grzbiecie wierzchowca,<br>i zadawałam sobie pytanie:<br>"Gdzie się podziała ta dziewczyna?"<br>i wiedziałam już, że to owa nieznajoma z sarajewskiego zdjęcia z tym jednym jedynym tajemniczym słowem na ustach,<br>i powtórzyłam je:<br>- Marg...<br>ale echo w odpowiedzi przyniosło mi inne, omr, życie za śmierć, i przestałam myśleć, kołysana na grzbiecie zwierzęcia, czując ciepło, zniewalające i upojne, jego srebrzystego ciała, i zamykałam mocno w dłoni ten jego cudowny róg:<br>na szczęście...<br>Zaloty<br>Blask słońca nie oślepiał oczu
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego