osadził w miejscu. Przed nim, za świetlistym snopem, stał jakiś człowiek. Widział jedynie jego wyciągniętą rękę <page nr=141><br>Perełka cofnął się instynktownie, chcąc uciekać. Wtedy poczuł, że ktoś łapie go za ramię. Chwyt był mocny i tak błyskawiczny, że chłopiec nie zdążył na wet pisnąć, gdy znalazł się twarz w twarz z tajemniczym człowiekiem. Wokół było już ciemno. Widocznie tamten zdążył zgasić latarkę. Chwilę panowała martwa cisza, w której słychać było dwa oddechy - jeden krótki, przyspieszony, drugi regularny. Naraz mały detektyw usłyszał nad sobą spokojny, niemal łagodny głos:<br> - Nie bój się...<br>Łatwo było powiedzieć "nie bój się", kiedy pod Perełką nogi dygotały przeraźliwie