Ale słońca z rodzinnego nieba...</><br><br><div type="poem" sex="f"><tit>SEN</><br><br>Byłam dziś we śnie sercem mojem całem<br>na czarnowiejskiej szosie,<br>skąd już blisko Kraków...<br>Kwitły tam, w cieniu ożynowych krzaków,<br>powoje, czysto-jedwabne i białe,<br>niezwykłej trochę wielkości,<br>jak spadochrony wieszczek, osiadłe na rosie.<br><br>Sen wielomówny! - Tęsknota bez wyjścia<br>w podświadomości<br>o zbawczym spadochronie tajemnie rozmyśla...</><br><br><div type="poem" sex="f"><tit>DROGA JEDYNA</><br><br>Chmury tylko tam w niebie, na zachód,<br>Do ojczyzny wytyczają mi drogę,<br>Autostradę fioletowo-ceglastą<br>Z pierwszą w górze przedwieczorną gwiazdą.<br><br>Tam, za światem, poczyna się wolność -<br>Tam dopiero koniec gniewom, winom<br>I zasiekom, i granicznym kopcom...<br><br>Tam, gdy mglistą wjadę limuzyną<br>W bramy nieboskłonu,<br>Już mnie