przez współwięźniów, że kilka dni był nieobecny na rozprawach, aż zjawił się wreszcie o kulach.<br>Kapelan zakładu, ksiądz Szulewski, bronił dyrektora, ale i on określił Studzieniec jako "wyspę westchnień i rozpaczy". Adwokat -Mikołaj Korenfeld - od lat walczący o specjalne, wychowawcze traktowanie nieletnich przestępców, w tym procesie rzecznik interesów wychowanków Studzieńca, tak się przejął ich opowieściami, że w pewnym momencie dostał ataku serca i musiano mu udzielić pomocy. Po 2 latach zmarł zresztą na serce na sali sądowej, gdy zeznawał jako świadek w procesie byłej posłanki sądzonej za udział w nielegalnej manifestacji.<br>Dyrektor przyznał, że może były błędy w księgowości, ale stanowczo zaprzeczał