ulicy Kościuszki. Jeden przeżywał chwilową niemoc twórczą, żona drugiego wyjechała z Krakowa, trzeci w ogóle zawsze szukał okazji do wypicia, czwarty cierpiał na migrenę. Powody zatem były wystarczające, aby pogawędzić z kolegami przy kieliszku.<br>I tak podyskutowali, że zabrakło im sił, by powrócić na nogach do domu. Nie było wtedy taksówek, a dorożek mało, więc zajechali pod kamienicę na Krupniczej wozem węglarza, który zobaczywszy wywieszkę Związku Literatów, podrapał się po głowie i powiedział:<br> - Jeszcze takiego towaru nie woziłem.<br>Na to rzekł Dygat:<br> - Obywatelu, wieźliście najwybitniejszych artystów w Polsce.<br>Woźnica kiwnął głową z uznaniem:<br>- W takim razie należy się dwadzieścia złotych za