Typ tekstu: Książka
Autor: Grochowiak Stanisław
Tytuł: Seans
Rok: 1997
ci sobota?
Zbliżenie twarzy Witolda, który patrzy na nią tak, jakby nagle przemówiła po wietnamsku.

Ewa wiedziała, że choćby pękła, Jurek się nie zmieni, Witek się nie zmieni; była mądra jak sam Marek Aureliusz i dlatego pokazała nam drzwi.
A gdy wyszedłem od niej i taszcząc walizkę lazłem na postój taksówek na Ciszewskiego, stało się tak, jakby nagle opadła mgła codzienności, zasnuwająca prawdę o naszym małżeństwie. Taką prawdę, że przynajmniej od roku Ewa już mnie nie kochała.
Kuba bawi się, dmuchając dym do butelki po piwie.
- A dziwisz się?

Nie, aż tak farsowo nie było, iżbym z walizką zjawił się z
ci sobota?<br>Zbliżenie twarzy Witolda, który patrzy na nią tak, jakby nagle przemówiła po wietnamsku.<br><br> Ewa wiedziała, że choćby pękła, Jurek się nie zmieni, Witek się nie zmieni; była mądra jak sam Marek Aureliusz i dlatego pokazała nam drzwi.<br>A gdy wyszedłem od niej i taszcząc walizkę lazłem na postój taksówek na Ciszewskiego, stało się tak, jakby nagle opadła mgła codzienności, zasnuwająca prawdę o naszym małżeństwie. Taką prawdę, że przynajmniej od roku Ewa już mnie nie kochała.<br>Kuba bawi się, dmuchając dym do butelki po piwie.<br>- A dziwisz się?<br><br> Nie, aż tak farsowo nie było, iżbym z walizką zjawił się z
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego