kryłam, bo zresztą niczego chyba nie byłoby mi trudniej ukryć, ale wszelkimi siłami zachowywałam przytomność umysłu i raczej nie przegrywałam. Przyzwyczaiłam ich do tego, że wygrawszy, przestaję grać i albo wznawiam grę dopiero po pewnym czasie, albo wracam do domu. Do dyspozycji miałam helikopter i obie motorówki, kręcące się ustawicznie tam i z powrotem. Czarne bandziory bez oporu woziły mnie o dowolnej porze. Częściej, oczywiście, korzystałam z helikoptera, uporczywie trwając w niechęci do wody. Po powrocie do domu szłam spać nie pokazując się nikomu na oczy.<br>Miałam pewien plan, nader ryzykowny, ale jedyny, który według mojego rozeznania odznaczał się szansami powodzenia. Sensu w nim