krewnych. Wyjeżdżały tu co roku odetchnąć świeżym powietrzem. Iw zachwyca się cielaczkami, barankami, świnkami... Rozkoszne zwierzątka budziły w niej matczyne uczucia. Koleżankom do sztambucha wpisywała liryczne wiersze o kózce, króliczku i koniku, układała piosenki o kaczuszkach na polnych dróżkach i cieszyła się, kiedy dorośli bili brawo, przesyłając pocałunki drobnej, słodkiej tancerce-poetce. Przeżywała chwilę szczęścia, obserwując uśmiechniętych, pogodnych ludzi gładzących słodkie istotki, całujących różowe pyszczki i dzióbki.<br> Tamtego lata pojechała z Julią do S., a może do innego jeszcze majątku, równie pięknego i bogatego. Podczas spaceru w pobliżu dworu w fornalskim obejściu Iw dojrzała cielaka, biało-czarnego, z różowymi, drżącymi chrapkami