na wierzchu bluz. Nie przeczuwając, że do Taszkientu zjedzie na czas wojny cała szkoła urków, ponoć przeniesiona z Odessy. Tną żyletkami. Zwłaszcza w ścisku, na bazarach. Kto przytomny, nic w tych kieszeniach nie nosi. Ale zanim się połapałem, opędzlowali mi trzy czwarte żołdu. Artyści w swoim fachu, pies z nimi tańcował.<br>Raptem Zosia podskoczyła na krześle. Pojawił się wyczekiwany major Kwilecki, uśmiechając się z dala. Zwiastun najlepszej nowiny. Przewodnik do zielonych brzegów Persji. W godzinę później przeżywała żołnierskie obłóczyny. Podziwiała siebie w mundurze - zgrabny, szykowny, cudowny! Trencz, spódnica, buciki na półsłupku, bluzka khaki, krawat ślicznie zawiązany, z którym najpierw miała kłopoty