mnie z obiadem.<br><br>*<br><br>Idę do ciebie. W twoją zieleń.<br>I w twoje śniegi. I w twój wiatr.<br>W twój niezmierzony idę świat,<br>gdzie pory roku na twej dłoni<br>trojaka jak Ślązaczki tańczą<br>i kurz się wzbija, skrzypi wóz,<br>odyniec biegnie przez mokradła<br>i jeleń rośnie pośród światła,<br>co, dzwoniąc, bębniąc, tarabaniąc,<br>zaspane gwiazdy strząsa z brzóz.<br><br>Jesień to skrzypce potłuczone,<br>bezradna myśl nad ćwiercią smyczka,<br>zima to plecy twoje białe,<br>lato - jak złota rękawiczka,<br>którą porzucił w sadzie Jan,<br>ten Kochanowski, co mu łyżką<br>wystarczy stuknąć, a już wszystko<br>tańcuje, niebo się otwiera,<br>niebo niebieskich pełne piór,<br>truchleje wilk, basuje bór