Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
w styczniu czterdziestego, za pomoc dla oddziału majora Hubala. Tego zatracenia życzył Niemcom od początku, przez zaciśnięte zęby, z całym bólem, z całej duszy. Machnął i ziewnął szeroko. Po czym senny powrócił do służbówki, uderzając chorągiewką o cholewę. Nie patrzył, jak gasną jedne gwiazdy, a zapalają się inne. Jak chmury targają granatowym, ubitym niebem, jakby chciały wyrwać chociaż kęs, choćby okruszek, niczym wygłodniałe wilki. Nie zwrócił uwagi na to, że śnieg już chrupie jak łamany marcepan na mrozie. Zaleciało zielono świerkowymi gałęziami, zwyczajna rzecz, wszak to zima i blisko święta.
Noc się wlokła, szarpiąc chwile, rozciągając godziny. Dyżurny ruchu Salwa z
w styczniu czterdziestego, za pomoc dla oddziału majora Hubala. Tego zatracenia życzył Niemcom od początku, przez zaciśnięte zęby, z całym bólem, z całej duszy. Machnął i ziewnął szeroko. Po czym senny powrócił do służbówki, uderzając chorągiewką o cholewę. Nie patrzył, jak gasną jedne gwiazdy, a zapalają się inne. Jak chmury targają granatowym, ubitym niebem, jakby chciały wyrwać chociaż kęs, choćby okruszek, niczym wygłodniałe wilki. Nie zwrócił uwagi na to, że śnieg już chrupie jak łamany marcepan na mrozie. Zaleciało zielono świerkowymi gałęziami, zwyczajna rzecz, wszak to zima i blisko święta.<br>Noc się wlokła, szarpiąc chwile, rozciągając godziny. Dyżurny ruchu Salwa z
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego