zarazem wysyłał pod niebo potężne kolumny, które <br>pęczniały i pochłaniały światło.<br><br> Budynek trząsł się i chwiał, grożąc <br>rozsypaniem się w każdej chwili. Awaru pobiegł wzdłuż <br>krawędzi dachu, odszukał schody i w jednej chwili znalazł <br>się na dole pośrodku szerokiej drogi, z twardą ziemią <br>pod stopami. Ale tym razem i ziemia, targana wstrząsami, nie <br>mogła dać mocnego oparcia. Uderzana potężną siłą, <br>rozedrgana, była równie niepewna, jak chwiejna fala wzburzonego <br>morza. Tkwił na rozstawionych nogach, usiłując utrzymać <br>się w równowadze i powstrzymać ogarniający go <br>zawrót głowy.<br><br>Nie uciekał, bo przed kataklizmem nie było ucieczki. Powietrze <br>wypełniały osobliwe dźwięki, głębokie westchnienia, <br>nagłe jęki i