wraca i tak sobie myślę, że to jednak fajnie jest być Grażyną Olbrych, a najfajniej jest być jednocześnie Grażyną Olbrych i pisać felietony do CKM. Z drugiej strony, kiedy tak siedzi się pod palmą, to w końcu nudzą się te wszystkie sielskie widoki i szpalery playboyów, tfu, znaczy się hustlerów, tfu tfu, chciałam powiedzieć gentlemanów, to znaczy gogusiów (uff, uratowana) o płaskich brzuchach i dużych... eee, nieważne. Myślę sobie z nostalgią, że ja tu pod tą palmą, a oni tam, prawdziwi polscy faceci z CKM, siedzą w redakcji, głowa im kipi, za oknem leje jak z cebra, a teraz, o siódmej