Chodźmy, trzeba poszukać panny młodej. Chcę się już tego pozbyć - uniósł zawinięty dzban.<br>- Jeśli pan chce się napić, ja potrzymam - ofiarował się malarz, ścigając oczami tacę wysoko ponad głowami. Butelka whisky koloru starego złota, srebrny koszyk z bryłkami lodu, syfon i szklanki pobrzękiwały leciutko, jak ściszona muzyka, ale za służącym tłum się zamykał.<br>Wyszli do parku.<br>Na trawniku goście stali gęstą, niemrawo poruszającą się ciżbą, sylwetki kobiet i białe smokingi mężczyzn dobywał gejzer zmiennych świateł, pienisty wodotrysk, otwierający jakby strusie pióra. Niebieskawy, zielony, fioletowy i pomarańczowy; chwilami służący, zmieniając szkła w latarni, zagapił się i w białym obnażającym świetle błyskały pawie