Typ tekstu: Książka
Autor: Płoński Janusz, Rybiński Maciej
Tytuł: Góralskie tango
Rok: 1978
tego one są mamrotał - urzędniczki, żeby siedzieć i czekać. A ja tu wozu nie zostawię. Kapsle by mi, panie Eugeniuszu, pokradli jak nic.
- Niech mnie pan nie doprowadza do rozpaczy - krzyczał histerycznie Piekarski - bo wezmę młotek i rozbiję panu tę gablotę w drobny mak. Idziemy.
Wokół zgromadził się już spory tłumek gapiów, którzy najpierw dyskretnie się uśmiechali, a teraz już ryczeli bez żadnego skrępowania. Co i raz ktoś rzucał jakiś dowcip.
- Gieniu, wycofaj się - wołał ktoś - z tym ścigantem nie wygrasz.
- Będzie jechał na liczniku i po mecie przedstawi komandorowi rachunek.
Kurawicz zrezygnowany usłuchał. - Pańska wola - powiedział - możemy iść. Panie Witku
tego one są mamrotał - urzędniczki, żeby siedzieć i czekać. A ja tu wozu nie zostawię. Kapsle by mi, panie Eugeniuszu, pokradli jak nic.<br>- Niech mnie pan nie doprowadza do rozpaczy - krzyczał histerycznie Piekarski - bo wezmę młotek i rozbiję panu tę gablotę w drobny mak. Idziemy.<br>Wokół zgromadził się już spory tłumek gapiów, którzy najpierw dyskretnie się uśmiechali, a teraz już ryczeli bez żadnego skrępowania. Co i raz ktoś rzucał jakiś dowcip.<br>- Gieniu, wycofaj się - wołał ktoś - z tym ścigantem nie wygrasz.<br>- Będzie jechał na liczniku i po mecie przedstawi komandorowi rachunek.<br>Kurawicz zrezygnowany usłuchał. - Pańska wola - powiedział - możemy iść. Panie Witku
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego