Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
że był niemile zaskoczony.
Zrobił taki grymas, jakbym go bez najmniejszej racji uraził.
- Cóż, każdy ma swoje chimery... - powiedział poirytowanym
głosem.
- Sadysta...
No cóż...
Ale dlaczego akurat ja? - wytrzeszczył na mnie oczy.
- Nie wiem... - odparłem kładąc rękę na sercu.
- Nie myślałem o żadnym sadyście...
Myślałem o markizie de Sade!
A to co innego.
- Nie pojmuję, o czym myślałeś, ale lepiej skończmy z tym, dobrze?

Spostrzegłem, że bardzo się zdenerwował.
A przecież ja go o nic nie posądzałem!
Chciałem tylko przyznać się do swojego urojenia, w ten sposób
pozbyć się go nieodwołalnie.
Wyzwolić od jeszcze jednego oczarowania albo od jeszcze jednej
zmory...
Markiz de
że był niemile zaskoczony.<br> Zrobił taki grymas, jakbym go bez najmniejszej racji uraził.<br> - Cóż, każdy ma swoje chimery... - powiedział poirytowanym<br>głosem.<br> - Sadysta...<br> No cóż...<br> Ale dlaczego akurat ja? - wytrzeszczył na mnie oczy.<br> - Nie wiem... - odparłem kładąc rękę na sercu.<br> - Nie myślałem o żadnym sadyście...<br> Myślałem o markizie de Sade!<br> A to co innego.<br> - Nie pojmuję, o czym myślałeś, ale lepiej skończmy z tym, dobrze?<br> &lt;page nr=174&gt;<br> Spostrzegłem, że bardzo się zdenerwował.<br> A przecież ja go o nic nie posądzałem!<br> Chciałem tylko przyznać się do swojego urojenia, w ten sposób<br>pozbyć się go nieodwołalnie.<br> Wyzwolić od jeszcze jednego oczarowania albo od jeszcze jednej<br>zmory...<br> Markiz de
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego