zagarnięty, ostatecznie "ukonstytuowany" przez czytelników. Gdyby bowiem zrozumieli go w pełni, straciłby - jako osobowość - urok i autonomię. Stałby się bardziej tworem innych niż swoim!<br>Dlatego też nie należy przywiązywać zbyt dużej wagi do licznych (i na ogół błahych) potyczek, które toczył ze wszystkimi, a już zwłaszcza z szeregowymi czytelnikami, z tradycjonalistami z londyńskich "Wiadomości", damami z argentyńskich salonów czy saloników, drugorzędnymi krytykami, rozmaitymi też artystami europejskimi, z którymi zetknął go przypadek. Zresztą nawet wtedy, gdy Gombrowicz spotkał krytyka przenikliwego, prędko wchodził z nim w spór. Sandauer na pewno rozumiał głęboko wczesną zwłaszcza twórczość Gombrowicza.<br>Skoro jednak zaczął - niezadowolony z Pornografii, jak