Wierzyłem tym ludziom, współpracowałem z nimi już od 9 lat, co prawda wcześniej na zupełnie innych zasadach... My zresztą przygotowaliśmy umowę w związku z utworzeniem oddziału, przesłaliśmy ją do "F". Oni potwierdzili, że jest świetna, ale nigdy jej nam nie odesłali. Pewnie nikt jej nie podpisał...<br>Już wtedy sprawa zaczęła trochę śmierdzieć, bo okazało się, że z "F' współpracują osoby związane ze światem przestępczym. Białostoczanie z ogólnopolskich gazet dowiedzieli się, że pełnomocnik spółki "F", pan J., był wcześniej dwukrotnie karany: za kradzież z włamaniem i za próbę wręczenia łapówki urzędnikom.<br>- Przestraszyliśmy się. Zaczęliśmy się zastanawiać, czy się nie wycofać z interesu