Typ tekstu: Książka
Autor: Uniłowski Zbigniew
Tytuł: Wspólny pokój
Rok wydania: 1976
Rok powstania: 1932
ze stanu zupełnej niemocy do lekkiej poprawy. Obrócił się i patrzał płonącymi oczami na pokój. Widział Zygmunta, podrzucającego i łapiącego w powietrzu swoją dwuzłotówkę, oraz Bednarczyka manewrującego palcami koło twarzy.
- Zygmunt, schowaj te pieniądze, bo znowuż zgubisz!
- Masz rację! - Wsadził pieniądz do kieszeni i podszedł do Lucjana.
- Co, lepiej ci trochę?
- Tak, gorączka się zmniejszyła. Czy tylko wy jesteście w domu?
- Aha. Porozłazili się. Matka poszła do Miećka, ciekaw jestem, jak długo ten smarkacz będzie siedział.
- Pewnie niedługo, młody jest, to go zwolnią.
Zygmunt przeciągnął się i wyrzekł ze smętkiem:
- I powiedz tylko, jak życie nędznie się wlecze. Nic ciekawego, żadnej
ze stanu zupełnej niemocy do lekkiej poprawy. Obrócił się i patrzał płonącymi oczami na pokój. &lt;page nr=259&gt; Widział Zygmunta, podrzucającego i łapiącego w powietrzu swoją dwuzłotówkę, oraz Bednarczyka manewrującego palcami koło twarzy.<br>- Zygmunt, schowaj te pieniądze, bo znowuż zgubisz!<br>- Masz rację! - Wsadził pieniądz do kieszeni i podszedł do Lucjana.<br>- Co, lepiej ci trochę?<br>- Tak, gorączka się zmniejszyła. Czy tylko wy jesteście w domu?<br>- Aha. Porozłazili się. Matka poszła do Miećka, ciekaw jestem, jak długo ten smarkacz będzie siedział.<br>- Pewnie niedługo, młody jest, to go zwolnią.<br>Zygmunt przeciągnął się i wyrzekł ze smętkiem:<br>- I powiedz tylko, jak życie nędznie się wlecze. Nic ciekawego, żadnej
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego