u Żydów, sprzedał, co miał do sprzedania, puścił w dzierżawę, co miał do puszczenia. Od ruiny uratowało go małżeństwo z Elżbietą Melsztyńską, bardzo bogatą wdową po wojewodzie krakowskim Spytku. Księżna Elżbieta, póki żyła, hamowała nieco Jana i jego szeroki gest, ale gdy zmarła, książę ze zdwojoną siłą wziął się za trwonienie schedy. W Ziębicach znowu zaczęły się turnieje, hulaszcze uczty i wystawne polowania. <br>Znowu zagrzmiały trąby, zakrzyczał tłum. Byli już na tyle blisko, by ze wzgórza zobaczyć szranki - klasyczne, długie na półtrzeciasta, szerokie na sto kroków, ogrodzone podwójnym płotem z bali, po zewnętrznej szczególnie solidnym, zdolnym powstrzymać napór tłuszczy. Wewnątrz szranków