wyszczerzeni, okropni... Z balkonów zwieszały się wianki związane z dzieci maleńkich, rozpłatanych bagnetami, powiązanych sznurem za główki żałośnie zwieszone.<br>Do stojącej w śródmieściu apteki polskiej wpadali co moment oficerowie kierujący rzezią, zlani krwią od stóp do głowy jak rzeźnicy w <orig>bójni</>. I wnosząc ze sobą mdły odór mordu, świeżych, ciepłych trzewi, ryczeli: <foreign lang="ukr">"Dawat' duchi!!</>" Przynoszono więc miednicę i wlewano do niej wszystkie flakony perfum, wody kolońskiej itp., jakie były w składzie. Krwawi rycerze myli sobie twarze, ręce, posklejane od krwi włosy, po czym stokroć jeszcze bardziej potworni niż przedtem, wybiegali kończyć straszne swoje dzieło. Za nimi zostawały krwawe piętna na podłodze