siedmiu latach ta krew wezwała Szerszeni ponownie. Tego dnia musieli zabić, a dwaj chłopcy stanęli widocznie na ich drodze. Dwaj.<br>Szerszeni było trzech.<br>Szli powoli, sprężeni, gotowi do walki w każdej chwili i w każdym miejscu, w rękach trzymali topory o gładkich ostrzach z szarego krzemienia, szerokich obuchach i długich trzonach.<br>Chłopców było dwóch, a gwardzistów trzech. Brakowało ofiary.<br>Ludzie zaczęli się cofać, coraz szybciej, w końcu większość pobiegła, byle tylko znaleźć się jak najdalej od przeklętych wojowników w czarnych <orig>jopach</> i żółtych maskach.<br>Strażnicy podnieśli malców i pchnęli w stronę nadchodzących Szerszeni. Chłopcy poszli bezradnie, jeden płakał, po twarzy drugiego