Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
tolerancja rozumnego męża stanu, czy też całkowite désintéressement, ale ja tych pień nie wytrzymuję.
Okrutna pamięć podsuwa mi wspomnienie jutrzni w Tyńcu, hymnów gregoriańskich na męskie przepiękne głosy dwunastu ojców benedyktynów - i robi mi się słabo.
Zatykam uszy, ale to daremne.
Wszystko wibruje tym nieznośnym beczeniem.
Cała różnica, że nikt tu kornie nie chyli głów i nikt z nim razem nie zawodzi.
Ale on sam wystarczy.
Co to za ksiądz?
- E, jaki on tam ksiądz - odpowiada Jasieńku.
- Mordę drze od rana do nocy i tyle.
Po wszystkich salach łazi.
Jakby on był ksiądz, toby z tacą chodził.
A ten modli się
tolerancja rozumnego męża stanu, czy też całkowite désintéressement, ale ja tych pień nie wytrzymuję.<br>&lt;page nr=112&gt; Okrutna pamięć podsuwa mi wspomnienie jutrzni w Tyńcu, hymnów gregoriańskich na męskie przepiękne głosy dwunastu ojców benedyktynów - i robi mi się słabo.<br>Zatykam uszy, ale to daremne.<br>Wszystko wibruje tym nieznośnym beczeniem.<br>Cała różnica, że nikt tu kornie nie chyli głów i nikt z nim razem nie zawodzi.<br>Ale on sam wystarczy.<br>Co to za ksiądz?<br>- E, jaki on tam ksiądz - odpowiada Jasieńku.<br>- Mordę drze od rana do nocy i tyle.<br>Po wszystkich salach łazi.<br>Jakby on był ksiądz, toby z tacą chodził.<br>A ten modli się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego