krok. Teraz kolej na niego.<br>Pociąg nagle ruszył z peronu, z narastającym stukotem, a potem, cichnąc, oddalał się w kierunku Gniezna. Ojciec stał bez ruchu: nieduża, krępa postać w prochowcu, z teczką w prawej ręce.<br>Chodź - zaklinała go w duchu Aurelia, zaciskając pięści tak, że aż ją ścięgna bolały. - Chodź tu, prędzej. Zrób krok, zrób pierwszy krok, zobaczysz, że to już wystarczy...<br><br><page nr=172><br>A czuła się przy tym, jakby naprawdę czarowała.<br>Ojciec poruszył się. Poszedł szybko naprzód - przystanął - i nagle pobiegł bardzo szybko w jej kierunku, wymachując teczką, którą trzymał w odstawionej ręce, cały jakoś niezdarnie przechylony na bok.<br>Aurelia wyciągnęła ramiona