żyły jakby ,,na własną rękę". Nogi zawadzały o krzesła, wikłały się, dreptały w miejscu, zupełnie jak w koszmarnym śnie; ręce, pozbawione kierowniczej władzy mózgu, czepiały się kurczowo jednego przedmiotu, palce drżały i upuszczały na podłogę widelce i szklanki, a myśli, jak oszalały tłum w czasie pożaru, cisnęły się do wyjścia tworząc olbrzymi, rozpierający głowę zator. Od którego stołu zacząć: pod lustrem, pod lampą czy na trzecim środku? Palmiak odebrał już zamówienie, więc czy dawać nakrycia pod zimne zakąski, czy iść po wódkę i po jaką? W myśli błagał kelnerów o wyraźny rozkaz i, doprawdy, był im wdzięczny za szturchańce - taki szturchaniec