barwie, <br>dodaje wciąż z tym samym uśmiechem: <br><br>- Powąchaj! <br><br>I okazuje się, że pióro pachnie jakimś nieszkolnym <br>zapachem, zapachem, w którym nie czuje się ani farby, ani <br>lakieru, ani atramentu, ale zapach wiśni, sadu, wakacji! <br><br>A panna Gołębiowska opowiada szeptem, ostrożnie spoglądając <br>na drzwi, czy czasem kto nie wchodzi, jak to u nich we dworze było <br>takie biureczko z wiśniowego drzewa i jak to jej dziadek, <br>ten powstaniec... <br><br>I od tego opowiadania pióro trzymane w rękach robi się <br>już nie tylko miłe, ciepłe i pulsujące życiem, <br>ale nawet takie jakieś - patriotyczne... I od razu <br>już wiesz, że to albo żadne! <br><br>Tak to