Typ tekstu: Książka
Autor: Uniłowski Zbigniew
Tytuł: Wspólny pokój
Rok wydania: 1976
Rok powstania: 1932
miał apetytu na śniadanie. Włóczył się z kąta w kąt; przeglądał książki, dotykał figurek na komodzie, wreszcie stanął w oknie. Działanie zimnego natrysku minęło i znowuż czuł się jak zaczadziały. Wiedział, że coś mu pomoże, tylko nie mógł sobie uświadomić co. Widział przed kościołem uszeregowanych żołnierzy i grupkę oficerów. Na uboczu stali czarno ubrani cywile. Wyniesiono trumnę na karawan. Ludziom dymiła z ust para. Tęgi wojskowy z buławą w ręku stanął przed orkiestrą, dał znak i w gęstym powietrzu rozpłynęły się dźwięki żałobne marsza Szopenowskiego.
"Och... Boże... Boże... jakież to wszystko jest bezbrzeżnie nudne. Co to jest? Ja się nie powinienem
miał apetytu na śniadanie. Włóczył się z kąta w kąt; przeglądał książki, dotykał figurek na komodzie, wreszcie stanął w oknie. Działanie zimnego natrysku minęło i znowuż czuł się jak zaczadziały. Wiedział, że coś mu pomoże, tylko nie mógł sobie uświadomić co. Widział przed kościołem uszeregowanych żołnierzy i grupkę oficerów. Na uboczu stali czarno ubrani cywile. Wyniesiono trumnę na karawan. Ludziom dymiła z ust para. &lt;page nr=52&gt; Tęgi wojskowy z buławą w ręku stanął przed orkiestrą, dał znak i w gęstym powietrzu rozpłynęły się dźwięki żałobne marsza Szopenowskiego.<br>"Och... Boże... Boże... jakież to wszystko jest bezbrzeżnie nudne. Co to jest? Ja się nie powinienem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego