Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
spytałem nieśmiało:

- Nie gniewasz się?

Odrzekła z czarującym, zalotnym uśmniechem:

Wsio mgnawienno, wsio prajdiot,
Czto prajdiot, to budiet miło...

Ach, Pola, Polina! Nie umiałem jej nic więcej powiedzieć, chociaż rozstawaliśmy się, jak sądziłem, na zawsze... Rozstawaliśmy się? Mój Boże! Przecież dla niej byłem tylko śmiesznym, głupim smarkaczem.

Jewdokia stała na uboczu i pochlipując wycierała nos rękawem.

Pociąg ruszył.

Żegnajcie, Wielkie Łuki i ty, Łowati, mętna rzeko!

35. W LUBLINIE

Matka wraz z Krysią zamieszkały u ciotki Marii w Warszawie a ja, już po dwóch dniach, wyjechałem z ojcem do Lublina.

W odrapanej kamienicy na ulicy Kościelnej, w podwórzu, wśród sędziwych szop
spytałem nieśmiało:<br><br>- Nie gniewasz się?<br><br>Odrzekła z czarującym, zalotnym uśmniechem:<br><br> Wsio mgnawienno, wsio prajdiot,<br> Czto prajdiot, to budiet miło...<br><br> Ach, Pola, Polina! Nie umiałem jej nic więcej powiedzieć, chociaż rozstawaliśmy się, jak sądziłem, na zawsze... Rozstawaliśmy się? Mój Boże! Przecież dla niej byłem tylko śmiesznym, głupim smarkaczem.<br><br>Jewdokia stała na uboczu i pochlipując wycierała nos rękawem.<br><br>Pociąg ruszył.<br><br>Żegnajcie, Wielkie Łuki i ty, Łowati, mętna rzeko!<br><br>&lt;tit&gt; 35. W LUBLINIE&lt;/&gt;<br><br>Matka wraz z Krysią zamieszkały u ciotki Marii w Warszawie a ja, już po dwóch dniach, wyjechałem z ojcem do Lublina.<br><br>W odrapanej kamienicy na ulicy Kościelnej, w podwórzu, wśród sędziwych szop
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego