Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
Niepokalana, czysta... jako aniołowie..."
Buchnął tubalny głos, a za nim wkroczył do sali pyzaty osiłek w rozpiętym pasiaku, ze szkaplerzem na piersi.
Pyski miał rumiane, jakby przed chwilą wstał od indyka i nalewki, księżom i Żydom nigdy się w tym kraju źle nie powodziło choć trafiali się ubodzy starozakonni i ubodzy pasterze dusz, ale ten z pewnością do nich nie należał, ten był z bogatej parafii.
Trzęsąc kałdunem krążył wśród łóżek i wyśpiewywał Godzinki tak beczącym głosem, że, dalibóg, to była gruba nieprzyzwoitość, że go z takim nie oszlifowanym sznapsbarytonem w ogóle z seminarium wypuścili.
Różnych księży widywałem, ale nikt by
Niepokalana, czysta... jako aniołowie..."<br>Buchnął tubalny głos, a za nim wkroczył do sali pyzaty osiłek w rozpiętym pasiaku, ze szkaplerzem na piersi.<br>Pyski miał rumiane, jakby przed chwilą wstał od indyka i nalewki, księżom i Żydom nigdy się w tym kraju źle nie powodziło choć trafiali się ubodzy starozakonni i ubodzy pasterze dusz, ale ten z pewnością do nich nie należał, ten był z bogatej parafii.<br>Trzęsąc kałdunem krążył wśród łóżek i wyśpiewywał Godzinki tak beczącym głosem, że, dalibóg, to była gruba nieprzyzwoitość, że go z takim nie oszlifowanym &lt;orig&gt;sznapsbarytonem&lt;/&gt; w ogóle z seminarium wypuścili.<br>Różnych księży widywałem, ale nikt by
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego