potrząsała nią, potem biegła: <br>- Czekaj, kogel-mogel przyniosę. <br>15 <br>Marta bardzo kochała brata. Tka samo pociągający jak Róża, bo tak samo uwikłany w niedostępne sprawy, nie miał w sobie matczynej wrogości, nie szarpał nerwów okrutnymi odmianami humoru. Większość prezentów - lalki, mechniczne zabawki, książki Ilustrowane - zawdzięczała Władysiowi. Zdawał się serdecznie współczuć ubogiemu dzieciństwu siostrzyczki. Kiedy podrosła, on jeden uwzględniał jej potrzebę wierszy, patriotycznej egzaltacji i bezprzedmiotowych wiosennych uniesień. Ale to wszystko - wspólne deklamacje Staffa, opowieści o pierwszych legionowych szaleństwach, zwierzenia o zmroku - to działo się w rzadkich chwilach, kiedy Róża nie mogła czy nie chciała być z synem. Wystarczyło, by zawołała z