Sabina, tylko sam Ksiądz wychylił się do nas poprzez parapet, a oswoiwszy oczy z półmrokiem zawołał, skoro nas poznał: - Witajcie. Już, już tam do was idę.<br>Za chwilę usłyszeliśmy w sieni jego zamaszyste kroki.<br>Otwarł drzwi, stał przed nami z lampą kuchenną w lewej ręce, prawą zapraszając do wnętrza.<br>Był ubrany z chłopska, w koszulę z cienkiego lnu szeroko rozpiętą, ukazującą włochaty, ciemny tors, w spodnie czarne, ściągnięte prostym rzemieniem czarne, ściągnięte prostym rzemieniem.<br>Tylko na ramiona narzucił krótką, do bioder sięgającą pelerynkę z szerokimi rozcięciami po bokach, zastępującymi rękawy, i to go odróżniało od każdego chłopa z tej Wsi.<br>Krótka