też zapewniali, że Jasło, że Krosno, że praca. Pieniędzy już ojciec nie miał, to dokąd iść, gdzie skryć się? Matka wrzuciła mój pistolet do rowu z ropą i pojechaliśmy. W otwartych wagonach, ze zwieszonymi nogami, jak kiedyś się jechało na kolonie. Stary Niemiec z karabinem nawet nie patrzył. Nikt nie uciekał, tylko raz, kiedy pociąg zatrzymał się w Jaśle, Achsenówna, jasna blondynka w butach z cholewami, poszła po wodę i nie wróciła. Myśleliśmy, że najgorsze już za nami. <br><br>Zamiast do Jasła i Krosna, przywieźli nas do Płaszowa. Goeth na nas czekał na koniu, w milczeniu oglądał towar. Podeszli więźniowie po nasze