Typ tekstu: Książka
Autor: Nienacki Zbigniew
Tytuł: Księga strachów
Rok wydania: 1987
Rok powstania: 1967
sobie, że widzi mnie w pidżamie z zakrwawioną szyją. To nie on, ale ja wyglądałem, jakbym uciekał po straszliwej bójce:
- Goliłem się brzytwą. Nagle. Fryderyk krzyknął, że pan ucieka, i zaczął pana gonić po jeziorze. Chciałem wyjaśnić tę sprawę i popłynąłem za nim. Co się stało, panie prezesie? Dlaczego pan ucieka?
Kuryłło otarł pot z czoła. Twarz miał czerwoną ze zmęczenia, spuchlizna nieco zmalała i w maleńkiej szparze ukazało się drugie oko.
- Nie uciekam - stwierdził. - To znaczy w pewnym sensie uciekam.
- W jakim sensie pan ucieka? - zapytałem uprzejmie.
- W jakim sensie? W żadnym sensie. Po prostu wracam do Jasienia.
- Ale dlaczego
sobie, że widzi mnie w pidżamie z zakrwawioną szyją. To nie on, ale ja wyglądałem, jakbym uciekał po straszliwej bójce: <br>- Goliłem się brzytwą. Nagle. Fryderyk krzyknął, że pan ucieka, i zaczął pana gonić po jeziorze. Chciałem wyjaśnić tę sprawę i popłynąłem za nim. Co się stało, panie prezesie? Dlaczego pan ucieka?<br>Kuryłło otarł pot z czoła. Twarz miał czerwoną ze zmęczenia, spuchlizna nieco zmalała i w maleńkiej szparze ukazało się drugie oko.<br>- Nie uciekam - stwierdził. - To znaczy w pewnym sensie uciekam.<br>- W jakim sensie pan ucieka? - zapytałem uprzejmie.<br>- W jakim sensie? W żadnym sensie. Po prostu wracam do Jasienia.<br>- Ale dlaczego
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego