satysfakcja, że ma komu to powiedzieć, choć zupełnie nie miałem pojęcia, o jaką to kolejną "nią" chodzi. Najprawdopodobniej jednak ostatnią, bo wkrótce potem sędziwy ofiarodawca sklepu i nieprzejednany erotoman umarł. <br> Pierwszy raz budzik dzwonił o piątej rano i był to sygnał dla mojego brata, który wtedy wstawał, żeby nadzorować pierwszy udój. Po zerwaniu się z łóżka Wiesław nastawiał budzik na szóstą, więc miałem jeszcze przed sobą godzinę snu, do następnego dzwonka, ale rozbudzony pierwszym, już tylko podsypiałem nerwowo, czekając na ten "mój". W zimie oba dzwonki rozlegały się w mroku i dopiero podczas trzęsącej jazdy na wozie z bańkami mleka, którym